Motocykl I Mieszko



Dzień dobry!




W końcu mam czas napisać coś więcej na temat, który obiecałam już jakiś czas temu. Motocykl i Mieszko... jak pielęgnować dziecięce zamiłowania i pasje. Chętnie poznam jakie mają Wasze dzieci- czy wspomagacie je w tym czy raczej zabraniacie?




Wielu z Was na Instagramie, bo tam często nagrywam story pytało mnie co się stało, że zmieniłam zdanie odnośnie tego pojazdu. Pamiętacie zapewne jak pisałam, że nie zamierzam na razie poczyniać takiego zakupu. Przy tej decyzji trwałam chwilę - między czasie kupiliśmy Mieszkowi Manta Drifter. Trójkołowy pojazd, którym można driftować. Dwubiegowy, akumulatorowy. Jest to fajna zabawa wymagająca dość prostego i równego podłoża- droga piaszczysta nie zdaje egzaminu, dziury również nie są wskazane. Zabawka dość mało znana i gdy zabieramy ją na wyjazdy gdzie wiemy, że Mieszko może na tym poszaleć ludzie pytają z zaciekawieniem co to takiego. Z pewnością nie mogę nazwać tego alternatywą dla motocykla chociaż prędkość jaką można tym osiągnąć i sztuczki, jakie Młody nań wyczynia są dość imponujące. Jednakże Koleżko jest typem odważnego wyczynowca i pojazd ten tylko w pewnym stopniu zadowala mojego czterolatka.

Myślę, że większość dzieci byłaby Drifterem bardzo usatysfakcjonowana.

Gdy wstawiłam na From My Vision filmik z zawodów motocrossowych sama zapragnęłam sobie po porodzie taki motocykl sprawić. Temat zafascynował nie tylko mnie i znów rozmowom dotyczącym minimotocykla nie było końca. W trakcie zawodów rozmawialiśmy z dwoma chłopczykami (jeden 8 lat, drugi około 12), którzy jeżdżą już w miarę profesjonalnymi krosami, biorą udział w zawodach i to od kilku lat. Mieszko przymierzył się wówczas do 'osiemdziesiątki'- była mu za duża.

-Musiałaby mieć '50' -stwierdziliśmy z mężem.

Nie ma żadnych przeciwwskazań aby dziecko, które utrzymuje równowagę na rowerze nie mogłoby zacząć uczyć się jazdy na motocyklu już od pierwszych lat życia.

Na dobrą sprawę wiedząc to co dziś wiem już w zeszłym roku Mieszko spokojnie ogarnąłby moto, ale człowiek uczy się całe życie. Zdarza się, że dzieci ledwo nauczą się chodzić, a już wsiadają na motocykl.

(...) Czasu potrzebowałam też i ja- mimo wszystko. Zaznaczam, że wypowiadam się tylko i wyłącznie o swoim dziecku, gdyż sprawa utrzymywania równowagi przez dziecko jest kluczowa (plus kwestia odwagi), ale z doświadczenia też wiem, że często rodzice blokują dzieci w rozwijaniu koordynacji - z resztą pisałam już o tym. Strach rodzica strachem, ale jeśli wszystko jest dobrze to boczne koła (np w przypadku nauki rowerem) gdy dziecko nie wykazuje żadnych przesłanek ku temu aby mogło ich nie mieć to najzwyczajniej w świecie ogłupianie dziecka. Musi nauczyć się jeździć najpierw na czterech, a potem i tak na dwóch. Raz jeszcze zaznaczam, że nie wchodzę w tematy związane z tym, że dziecko może mieć problemy zdrowotne np z napięciem mięśniowym, asymetrią, różnymi zaburzeniami itp... czy tez samo ma w sobie jakikolwiek lęk. Nie jestem za przymuszaniem, a wspomaganiem- z resztą pisałam o tym poprzednio.




Do sedna - minipocket, który upatrzyl sobie młody odpadł definitywnie w momencie kiedy on sam zafascynował się crossem. Decyzja, że kupujemy jednak mały motocykl była szybka, ale jak wspomniałam poprzedzona wieloma rozmowami. To nie jest już jednak manta, tylko mini enduro.

Cała nasza rodzina to fascynaci motorów wiec to, że i synek pójdzie w te ślady było dla mnie oczywiste i jak się okazało - kwestią czasu.

Mini enduro, jakie zakupiliśmy jest na chwilę obecną wystarczające, chociaż po paru przejażdżkach Mieszko zapytał "...a kiedy będę driftować?!". Już od jakiegoś czasu wjeżdża w taki sposób w piach aby tyłem zarzucać jednak fakt faktem jest to najbardziej podstawowy jednoślad.

Posiada 4 konie, jest jednocylindrowy, napęd - łańcuch, moto jest na rozrusznik z możliwością rozruchu ręcznego, typ silnika dwusuwowy i w związku z tym, że to taki rodzaj potrzebna jest mieszanka oleju i bezyny- litr paliwa i 25 ml oleju, najlepiej Motul 2T. Jako, że to dwusuw- bardziej kopci, jest głośniejszy i ma inna kulturę pracy niż czterosuwy.




Koleżko użytkuje motocykl po naszej drodze gdzie jest dużo piasku i są lekkie wertepy jednak do skoków stricte moto nie nadaje się. Każdy jednak wie, że kreatywność dzieci nie zna granic i idąc tym tropem możliwości pojazdu wyciska do granic. Docelowo chcemy ( ale to nie na razie ) Yamahę PW- to już motorek, który miał jeden z chłopców i służy właśnie do wyczynowej jazdy. Jednakże niech nauczy się naprawdę świetnie jeździć, mieć pełną kontrolę nad pojazdem, w tym sporcie najwazniejsza jest technika jazdy, a prędkość dopiero rośnie wraz z nabytymi umiejętnościami - potem jeśli będzie dalej wykazywać zainteresowanie zmienimy na Yamahe i zapiszemy go na lekcje do szkółki motocrossowej, bo jak wspomniałam treningi należy zacząć już w dzieciństwie - osoby zgarniajace najwyższe trofea w tej dziedzinie tak właśnie zaczynali. Jak się to rozwinie- nie wiem- ale popieram swoje dziecko w jego pasjach.




Czy się nie boję? Boję... i zawsze bacznie obserwuję dziecięce poczynania i zapewne będę pierwszą osobą, która do niego przebiegnie gdy się wywróci...

...ale przewrócić się możesz u siebie w domu i złamać nogę, możesz wywalić się na rowerze, poslizgnąć w wannie... Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci- usiadłby... Dzieci mają pasje, jakieś zamiłowania, które należy pielęgnować.

Mieszko ma mój dominujący charakter - gdy czegoś mi ktoś zabrania to i tak to zrobię, a lepiej i bezpieczniej zrobić "TO" za przyzwoleniem i w pełni akceptacji niż i tak w strachu- po kryjomu. I tu i tu może wydarzyć się "coś" po drodze, ale skąd wiesz, że jeśli nie zapiszesz dziecko na przykład na sztuki walki (bo ma mu temu zapał), nie okaże się w przyszłości dobrym zawodnikiem...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz